Zimowa pętla nad Doliną Starorobociańską

film Starorobociański Wierch


Szukając jakiegoś w miarę bezpiecznego, zimowego szlaku w Tatrach Zachodnich zacząłem rozważać zrobienie pętli wokół Dolin Jarząbczej i Wyżniej Chochołowskiej. Część tej drogi obejmującej szczyty nad Doliną Wyżnią Chochołowską, od Grzesia do Wołowca przechodziłem już kilkukrotnie. Po analizie mapy obejmującej te okolice postanowiłem zmodyfikować nieco trasę: zrobimy pętlę dookoła Doliny Starorobociańskiej. Wiąże się to z koniecznością przebycia sporego dystansu, około 25 kilometrów wliczając w to wędrówkę dolinami. Dodatkowo trzeba uwzględnić przewyższenia jakie przyjdzie nam pokonać. Zapowiada się niezła wyrypa.
Przed świtem, 1 marca 2011 roku rozstawiamy samochody: jeden zostaje w Kirach, drugim autem podjeżdżamy na Siwą Polanę. Z tego punktu rozpoczynamy mozolny marsz jeszcze przy świetle czołówki. Całe szczęście tym razem mam towarzysza, droga Doliną Chochołowską nie będzie się tak dłużyła. Kilkaset metrów przed Polaną Chochołowską skręcamy w lewo na znakowany czerwono szlak wyprowadzający Krowim Żlebem na grań Kulawca. Żleb ten jest pierwszym miejscem gdzie należy zachować czujność. Wczesna pora i związana z nią niska temperatura są naszymi sprzymierzeńcami. Śnieg jest zmrożony i dobrze trzyma się podłoża. Podejście jest dosyć wyczerpujące, w miejscu gdzie wchodzimy między pierwsze drzewa rosnące na stokach Kulawca robimy krótki postój na wyrównanie oddechu. Po kilkunastu minutach stromego wznoszenia wydostajemy się na otwartą przestrzeń. Od tego miejsca mamy przed sobą kilka godzin wędrówki w pięknej, górskiej scenerii.
Zdobycie pierwszego w kolejce, Trzydniowiańskiego Wierchu okazuje się sporym wysiłkiem. Chyba jeszcze nie złapaliśmy odpowiedniego tempa, bo na szczycie robimy kolejny, tym razem nieco dłuższy postój. Jesteśmy prawie na poziomie znajdującego się po lewej stronie, masywu Ornaka. Przed nami Czubik, musimy sprawdzić teren i ustalić czy warunki pozwalają na trawers jego zachodniego stoku, czy trzeba będzie iść ze względów bezpieczeństwa przez wierzchołek. Trawersujemy, przy okazji widać wyraźnie jak w linii prostej w dół od jego wierzchołka widnieje wydeptana ścieżynka wyprowadzająca na grań z Doliny Jarząbczej. To zimowy przebieg czerwonego szlaku prowadzącego z Polany Chochołowskiej.
Przed nami Kończysty Wierch, podejście w górnej części pokryte jest skorupą lodu, bez raków wyjście graniczyłoby z cudem. Na wierzchołku pierwsze co rzuca się w oczy to przytłaczająca swoimi rozmiarami piramida Starorobociańskiego Wierchu. Masyw robi ogromne wrażenie, dając sygnał że trzeba będzie solidnie się napracować aby stanąć na jego szczycie. W przeciwnym kierunku widnieją poszarpane granie Rohaczy i charakterystyczny kształt Wołowca. Chwilę odpoczywamy obserwując zaśnieżony rów grzbietowy u podnóża Kończystego Wierchu po czym przypuszczamy atak na tatrzańskiego olbrzyma.
Walka trwa niecałą godzinę, z satysfakcją stwierdzam że dzisiejsza bolesność mięśni która czeka mnie po powrocie do domu warta jest widoku jaki rozpościera się z wierzchołka. Wyciągamy sprzęt fotograficzny i robimy dłuższy postój tym bardziej, że warunki są bardzo korzystne. Jest co prawda kilkustopniowy mróz, ale wiatr jest dziś wyjątkowo łaskawy. Możemy spokojnie zająć się topografią Tatr.
Zbliża się godzina trzynasta, kończymy podziwianie panoram i rozpoczynamy uważną wędrówkę w dół. Podobnie jak w partiach szczytowych Kończystego Wierchu, tu również jest bardzo zalodzony teren. W okolicach Siwego Zwornika pojawiają się spore nawisy na grani a przejście odcinka Siwych Turni dostarcza sporo adrenaliny. Oprócz mocno zmrożonego śniegu od zachodu jest dosyć przepaścisto. Po tych atrakcjach dochodzimy do masywu Ornaka, możemy w pełnej okazałości oglądnąć trasę którą parę godzin temu podchodziliśmy na Kończysty Wierch. Wędrówka masywem ciągnie się niemiłosiernie, w końcu mijamy Suchy Wierch Orczański i rozpoczynamy zejście w stronę Doliny Kościeliskiej.
Po tej stronie grzbietu śnieg jest zdecydowanie bardziej sypki i sprzyjający zejściu lawiny. W kilkunastometrowych odstępach wytracamy wysokość, by po kilkudziesięciu minutach zagłębić się w las. Zaglądamy do Schroniska na Hali Ornak i rozgrzewamy się  gorącą herbatą. Nieco pokrzepieni ruszamy w zapadającym zmierzchu Doliną Kościeliską w stronę cywilizacji. Już w całkowitych ciemnościach dochodzimy do parkingu w Kirach, jeszcze tylko trzeba będzie podjechać po drugie auto i można zarządzać odwrót do domu.


Joomla Gallery makes it better. Balbooa.com