W tym roku minęło równe siedemdziesiąt lat od dnia, gdy niemiecki, rozpoznawczy Heinkel He-111 H, nr. G1+NS, w mroźny, styczniowy poranek runął w koryto potoku Bystroń na północno-wschodnich stokach Mogielicy. Dziś sporo wiadomo o tej katastrofie, choć sama jej przyczyna nie została ustalona. Czy była to awaria, czy też samolot spadł w wyniku ataku alianckiego myśliwca tego pewnie nie dowiemy się już nigdy.
Faktem pozostaje to, że bombowiec pilotowany przez 5-cio osobową załogę należał do ósmej eskadry elitarnego pułku bombowego KG 55. Jednostka ta miała olbrzymie doświadczenie z walk w Polsce, Anglii i na froncie wschodnim, więc błąd pilota wydaje się raczej mało prawdopodobny. Załoga w składzie: pilot - dowódca: Lt. Alfred Gutschmidt, obserwator – bombardier: Uff. Horst Zogesiter, radiooperator – strzelec: Uffz. Karl Meinert, mechanik pokładowy - strzelec: Ogfr. Heinrich Kohls, strzelec: Uff. Heinrich Muller została pochowana w mogile zbiorowej na rakowickim cmentarzu wojskowym w Krakowie.
O katastrofie donosiły już w czasie wojny źródła konspiracyjne. Wywiad Inspektoratu AK Nowy Sącz informował, że na miejscu pojawił się patrol żołnierzy placówki z Tymbarku, który ze zniszczonej maszyny wymontował zdatną część uzbrojenia. Zachowała się też relacja Tadeusza Czecha „Wicka": „Pięknego wiosennego przedpołudnia z ciekawości ruszyliśmy w masyw Mogielicy. Prowadził Józef Kurnyta. Obiecał doprowadzić do miejsca katastrofy samolotu. Stanęliśmy wreszcie nad potokiem na ogromnym pniu ściętego buka, o który rozbiła się kabina pilotów. Ich droga do śmierci była widoczna wyraźnie w lesie. Szeroki na kilkanaście metrów pas lasu ścinany przez obniżający swój lot dwusilnikowy samolot, od czubków drzew — świerków i jodeł, do coraz niższych części drzew, aż prawie do dna potoku. Zharatane gałęzie i pościnane u podstawy drzewa leżały na ziemi jakby ścięte ogromną kosą”. Niemcy, po dotarciu na miejsce katastrofy zarządzili rewizję u miejscowej ludności w poszukiwaniu wymontowanego z wraku uzbrojenia. Mieszkańcy położonych najbliżej domostw zostali też zmuszeni do pomocy przy zabezpieczeniu oraz transporcie zwłok lotników. Represje na miejscowej ludności związane z tym wypadkiem trwały przez kolejne miesiące. Między innymi w tragicznych okolicznościach z rąk okupanta zginęła wówczas rodzina Makowskich.
Prace nad zbadaniem historii katastrofy samolotu rozpoczął w 1986 roku dr inż. Krzysztof Wielgus wraz z grupą studentów wydziału Architektury Krajobrazu Politechniki Krakowskiej. Badania doprowadziły do ustalenia miejsca wypadku w dolinie potoku Bystroń. W latach 2008-2009 udało się ostatecznie zbadać oraz ustalić szczegóły związane z katastrofą maszyny. Identyfikacja wraku samolotu była prowadzona przez członków grup badawczych: Polskiego Towarzystwa Historycznego w Nowym Targu oraz Aircrtaft Missing In Action Project z Krakowa. Szczególnej pomocy w ustaleniu informacji związanych z tymi wydarzeniami udzielił pan Stanisław Florek ze Stopnic.
Obecnie, wydobyte z koryta potoku Bystroń części można zobaczyć m.in. na ekspozycji Małopolskiego Szlaku Historii Lotnictwa - "Lotnicze ślady na Ziemi Myślenickiej" w schronisku PTTK na Kudłaczach k. Pcimia. Natomiast części samolotu przekazane za pośrednictwem pana wójta Adama Sołtysa od jednego r mieszkańców Słopnic - pana Stanisława Florka, znajdują się w sali historycznej Gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Słopnicach. Z kolei jeden z najciekawszych eksponatów został przedstawiony przez p. Romana Dziadonia z Tymbarku 8 maja 2014 roku w trakcie spotkania pt. "Lotnicze ślady na Mogielicy". To działający do dziś zegar z rozbitego samolotu ofiarowany p. Romanowi przez jego dziadka.
Joomla Gallery makes it better. Balbooa.com